szyszka i wrzos

szyszka i wrzos

piątek, 19 października 2012

Tęczowa jesień i miało być październikowo wyszło grudniowo świątecznie

Kocham jesień, taką ciepłą i słoneczną. Można pójść na spacer, można wygrzewać się w ostatnich naprawdę ciepłych promieniach słońca. Październik jest moim drugim ulubionym miesiącem po maju i o ile w maju wszystko wybucha zielenią i pachnie życiem to w październiku wszystko płonie i kończy swoje życie. Roślinki zamierają, zwierzątka szykują się do zimy co zobaczyłam dziś bardzo dokładnie kiedy panowie zaczęli ocieplać strych i znaleźli porozkładane na narzędziach orzechy ;) pewnie jakaś ruda się szykowała na przezimowanie w moim domu.
Pogoda się zmienia jeszcze kilka dni temu padało i świeciło słoneczko i znów padało dzięki czemu miałam przez pewien czas cudną tęczę nad domem a po deszczu rano na drugi dzień gęstą mgłę nad stawem. Kocham październik.





Już od jakiegoś czasu marudzę, że nie mam kiedy zająć się swoimi ulubionymi zajęciami, że pracownia zamieniona w jadalnię, że materiały pochowane w pudełkach i powynoszone nie wiadomo gdzie. Jak się jednak okazuje jak są chęci to i materiał się znajdzie i czas i miejsce ;) Plan był nieco inny bardziej jesienny a wyszło tak świątecznie-bożonarodzeniowo, że już bardziej się nie da. Ja jednak wmawiam sobie, że tak widzę jesień. Dzika róża, orzechy, różowa hortensja i zasuszone pąki róż a wszystko na winobluszczu splecionym w wianuszek i pachnąca cynamonem świeczka. 





wtorek, 9 października 2012

A jesień i ja.

Dziś miałam zamiar zrobić coś artystycznego. Chodzi za mną jeden pomysł już od jakiegoś czasu. W sobotę szczerze chciałam go zrealizować przygotowałam sobie wszystkie potrzebne materiały i bum, nie mogłam znaleźć pistoletu do kleju... o jakaż była moja irytacja, niczym nie mogłam poprawić sobie humoru ani pawiem ani szarlotką. Skończyło się na tym, ze wyżyłam się na marchewce, którą w końcu wykopałam z grządek - najwyższa pora tak nawiasem mówiąc. Dziś klejarka odnaleziona ale dzień nie ten. Sto spraw drobnych, błahych ale czas pochłaniających. Odpuściłam. Zamiast tworów artystycznych pojawił się twór kuchenny po raz kolejny Kringel i zniknął tak samo szybko jak ostatnio.

Tak wyglądał ostatnim razem z dziś zdjęcia brak z powodu warunków panujących w kuchni.
Zawiedziona brakiem chęci do realizacji projektu postanowiłam przynajmniej jabłka zebrać i schować do komórki na zimę ale zamiast jabłek znalazłam takie oto śliczności:








 Jutro z tego wszystkiego jadę do lasu. Mam apetyt na więcej opieniek i nie będę musiała patrzeć na to co dzieje się w mojej kuchni. Prace idą i idą powoli idą. Dekory już położone, jeszcze fugowanie, halogenki i tylko mebelków brak...







piątek, 5 października 2012

Storczyków oswajanie, remont i co Missy na to.

Pomimo tego, że straciłam większą część kolekcji moich storczyków w okolicznościach o których nie chcę tu wspominać a najlepiej gdybym zupełnie o nich zapomniała, zostało mi kilka okazów. Ten na poniższych zdjęciach postanowił odwdzięczyć mi się i chyba nadrobić to co straciłam, mało że wypuścił pęd kwiatostanowy długości ponad 100 cm, to utworzył coś na kształt sadzonki, a oprócz tego jeszcze wyprodukował 3 inne mniejsze pędy kwiatostanowe.  



     
                         

                                  

Remonty w toku... dziś wody brak... prądu brak... średniowiecze ale czego się nie robi dla kuchni marzeń. Jeszcze tylko kilka tygodni.  Nie mogę się już doczekać kiedy przywiozą mebelki i wszystko zamontują. Na chwilę obecną za kuchnie służą mi 3 pomieszczenia w suterynie... W jednym gotujemy, w drugim jemy a w trzecim myjemy naczynia... uciążliwe nie ma co. Zwłaszcza, że jedno z pomieszczeń było moją pracownią krawiecką a teraz na ponad 100 letniej maszynie Singer stoi czajnik. Profanacja... Wyszperane w sieci zdjęcie które stało się inspiracją już przeniesiono na papier i dostosowano do moich wymagań nawet uchwyty do szafek mogłyśmy z M. sobie wybrać, mosiężne z porcelanowym frontem i listkiem, urocze. Jeszcze tylko Pan Wykonawca wszystko wytnie i poskręca. Obiecał na koniec miesiąca się wyrobić... zobaczymy.

Znalezione w sieci.

Projekt mojej kuchni.

I tylko Missy patrzy na to wszystko spokojnie, a może lekko podejrzliwie, zastanawiając się po co nam ten bałagan?


poniedziałek, 1 października 2012

Słoneczniki


Jakiś czas temu naszło mnie znów na malowanie. Wyciągnęłam farby i płótno i zaczęłam malować... To jednak chyba nie był mój dzień bo powstało coś czego publicznie lepiej nie pokazywać... i tak patrzyło na mnie już od kilku miesięcy a ja mijałam je z pogardliwym spojrzeniem. Dopuściłam się nawet pokazania tego kilku osobom żeby zweryfikować moje odczucia jednak chyba nie chciały mnie one obrazić gdyż wszystkie te osoby zapewniały że nie jest źle.A jednak... Dziś nadszedł dzień w którym przemalowałam odrobinę to szkaradztwo i jest lepiej, nawet pozwoliłam im zawisnąć na ścianie w moim pokoju :)


Kolejną rzeczą która doczekała się dokończenia i przerobienia w ostatnim czasie jest doniczka. Był zwykły plastik... Przeźroczysty i nieestetyczny więc pozwoliłam sobie odrobinkę ją przerobić. A oto efekty :)



Wniosek z tego taki : się nie udało to poczekaj aż przyjdzie prawdziwe natchnienie.