Kilka dni temu siedzieliśmy sobie na środku lasu. Kiedy jest cisza dokoła, głosy ptaków wydają się kilka razy mocniejsze aż dzwoni w uszach kiedy śpiewają. A jeżeli siedzi się bez ruchu można mieć taką przygodę jak my ostatnio. Pewna kuna, widocznie bardzo zajęta sobą niemal weszła mi na nogi. Cudowne uczucie móc podziwiać dzikie zwierzę w jego naturalnym środowisku a nie w klatce w zoo.
A jeżeli wieczór nie jest na polu to jest na fotelu z igłą i nitką. A u Huberta postępy są takie jak widać. Szału nie ma ale lecimy do przodu.
A Michalina jak to Michalina, uśmiechnięta i zadowolona, że ma pańcie codziennie dla siebie.
oo widzę ze tworzy się haftowane cudo:) pozdrawiam w deszczowy dzień. Zapraszam na mojego nowego bloga. Zmieniłam platformę na bardziej przejrzystą. Buziaki aa i Michalinka cudna;)
OdpowiedzUsuńAleż kolosa haftujesz! Podziwiam za cierpliwość! Pancia z pewnością również zadowolona z towarzystwa Michaliny :))
OdpowiedzUsuńDziękuję za komentarze :) A Hubercik no rzeczywiście spory jest ale szybko się haftuje.
OdpowiedzUsuńpodziwiam, naprawde bardzo pracochłonna robótka
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Dziękuję :) bardzo miło jest czytać takie przyjemne komentarze. A robótka pracochłonna ale liczę na fajny efekt końcowy.
Usuń