Witam wszystkich. Dziś rano obudziło mnie piękne słoneczko. Patrzę przez okno błękitne niebo, oho myślę sobie cieplutko. Jedno spojrzenie na trawnik wystarczyło, żeby się rozczarować. Szaro... Przymrozek... Zimno... No ja się pytam jak tak można? Brrrr..... Szkoda kwiatów takie piękne jeszcze wszystko było.
Jako że udało mi się skończyć obrazeczki w terminie to dziś chodzę i aż nie wiem co zrobić z moją wolnością. Przez dwa tygodnie byłam przykuta do igły, kanwy i fotela... Już myślałam, że sobie obrzydziłam haftowanie. Jednak w moim przypadku jest to chyba niemożliwe. Łażę z kąta w kąt i szukam sobie zajęcia... Ale haftować nie chcę bo potrzebuję przerwy (tak sobie wmawiam), ale szufladę z zaległościami już z 5 razy otwierałam. O tak tylko sobie sprawdzę co tam mam (jakbym nie wiedziała). Ale będę twarda i się nie dam i dziś igły do ręki nie wezmę. A rozpoczęte prace są. Ot dla przykładu takie róże na malowanej kanwie. Tylko niech mi ktoś wytłumaczy czemu ja do nich serca nie mam? Może dlatego, że przyzwyczaiłam się do białej kanwy i papierowego wzoru? Nie podobają mi się a mojej mamie się podobają. Jak tylko złapię troszkę oddechu po maratonie obrazkowym to skończę je tak dla świętego spokoju, żeby mi już nie wisiały nad głową.
Dziś też rozpoczynamy remont łazienki. Ja nie mam tam nawet po co zaglądać. Skuwanie starych płytek i wynoszenie ciężkich rzeczy to nie dla mnie. Kurz i okruchy cementu w całym domu też nie dla mnie... Już mnie paluszki swędzą żeby sprzątać... Tylko Miśka wyluzowana i wszystko ma w nosie :)
nie dziwię ci sie, jakoś nie przemawia do mnie malowana kanwa
OdpowiedzUsuń